***
Od pewnego czasu, czuła nieodpartą potrzebę napisania czegoś. Czego? Stawiając to pytanie, znajdowała różne odpowiedzi. Tak różne tematycznie i skontrastowane względem siebie, że nie potrafiła się zdecydować na żaden wątek. Robione w myślach konspekty, rwały się nagle jak pajęcza nić. Nie potrafiła zamknąć w całość żadnego pomysłu. To drażniło ją i zniechęcało.
- Co się dzieje? - stawiane wielokrotnie pytanie pozostawało bez odpowiedzi.
- Muszę znaleźć sposób, żeby znów zacząć pisać. To niemożliwe, że już nie potrafię - przekonywała samą siebie.
Przelewanie myśli na papier było radosnym wyzwaniem, które sprawiało jej od zawsze wielką przyjemność. Najpierw były listy do znajomych. Dzieliła się w nich swoimi przeżyciami i przemyśleniami. Lekkość wypowiedzi i indywidualny styl, komunikatywność, płynność narracji, elementy humorystyczne, radość i wielobarwne postrzeganie rzeczywistości, spotykały się z wyrazami uznania i zachętami do pisania dla większego kręgu odbiorców. Pochwały sprawiały jej przyjemność i były siłą insprującą do kontynuacji - pozostała przy listach, bo nie miała dość odwagi na lansowanie samej siebie.
Na ostatnim roku studiów otrzymała propozycję pracy w prestiżowej firmie - przyjęła ją. To był początek szalonego życia na walizkach, doskonalenia warsztatu, poznawania nowych ludzi, środowisk, kultur. Pociągi, autokary, samoloty... Pracę magisterską pisała w międzyczasie i przygotowywała się do zakończenia studiów. Na pisanie listów pozostawało niewiele czasu. Komputer zajął miejsce pióra, którym pisała od zawsze i które motywowało ją do konstruowania poprawnych zdań i zwartych myśli. Kiedy zaproponowano jej pracę dydaktyczną, podjęła i to wyzwanie. Wyjazdy często kolidowały z zajęciami, ale nie stanowiło to większego problemu. Może dlatego, że na jej zajęciach zawsze był komplet, słuchacze nie szukali "kuszetek" na sali i zawsze dawali się sprowokować do dyskusji. Czuła się jak ryba w wodzie. Motywowało ją to do poszerzania własnych horyzontów.
Któregoś dnia zadzwonił telefon:
- Cześć - odezwał się w słuchawce radosny głos znajomej - pracuję teraz w wydawnictwie i mamy pomysł na projekt, w którym będzie twoja dziedzina. Od razu pomyślałam o tobie i nie wyobrażam sobie, że odmówisz.
- Jak to ja? Ja nigdy czegoś takiego nie robiłam. Nie wiem czy potrafię. A jeśli wam zawalę projekt? - oponowała, nie wierząc w to co słyszy.
- Nie kokietuj, wystarczy, że będziesz sobą, taką jak na wykładach.
- Zaraz, momencik. O ile pamiętam, nigdy cię nie widziałam na swoich zajęciach. I kto tu kokietuje?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Podsłuchiwaliśmy cię za drzwiami i byłaś w czołówce naszego rankingu. A teraz bierz się do pisania. Naczelny za trzy dni chce próbkę twojego stylu. Później dostaniesz konkretne wytyczne.
Nie udawała. Nie wiedziała nic o żadnym rankingu i całej reszcie. To było miłe, ale teraz musi podjąć decyzję. Nie czuła się na siłach, nie dowierzała, że zostanie zaakceptowana. Może lepiej czmychnąć od razu? Z drugiej strony, jak echo, pobrzmiewało powiedzenie z jej rodzinnego domu: dopóki nie sprawdzisz, że czegoś nie umiesz, nie będziesz wiedziała, że to potrafisz - korzystaj z okazji, drugiej możesz nie dostać.
Skorzystała. Teksty, które pisała, krążyły po redakcji. Korektorzy odsyłali jej pliki z niewielkimi poprawkami. Nie ufała im. Posyłała do "tytularnych" znajomych z prośbą o ostrą ocenę i korektę bez żadnej taryfy ulgowej - zaczęli jej przysyłać swoje prace z podobnymi prośbami. Zdarzało się, że pracowała jednocześnie nad trzema publikacjami. Później pojawiły się indeksacje, korekty, składy... Była szybka i dokładna. Autorskie wydania zajmowały coraz więcej miejsca na półce. Targi książki z jej obecnością w trakcie promocji, miłe słowa od czytelników, poznawanie uznanych postaci pisarskich i rozmowy jak w rodzinie. A teraz co? Przecież wie, że ma to w sobie, nikt jej tego nie ukradł. Ma świadomość przyczyny, która spowodowała obecny stan, ale to nie poprawia jej kondycji. Pisać o podróżach, miejscach i wydarzeniach, które zapisywała w pamięci? Nie. To powinno nieść radość - nie znajdzie takiej w sobie.
O kilku ostatnich latach, z tymi wszystkimi osobami, których zawiść doprowadziła do obecnego stanu? Bez sensu. Każde wiadomości bez złej wiadomości to nie wiadomości. Ludzie mają dość złych newsów i otaczającej rzeczywistości, która się do nich upodabnia.
No tak. Znowu sobie pomogła, zataczając okrąg wróciła do punktu wyjścia. Kruca bomba! Czy już nigdy nie ruszy do przodu?
Do przodu... "Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku." Gautama Budda miał rację. Pierwszy krok....
Zrobiła herbatę w ulubionym kubku i otworzyła edytor tekstu. Biel strony irytowała ją. Jaki tytuł? Znów to samo... Postawiła trzy gwiazdki w nagłówku tytułu. Strona nie była już nieskazitelnie biała. Pierwszy krok... teraz go zrobię. Zaczęła pisać:
Od pewnego czasu, czuła nieodpartą potrzebę napisania czegoś...